@p4trykx: o, przepraszam, według mojej wiedzy i tej mapy, to w mojej gminie nie ma żadnego. Jest za to @Szybkowolny: nowoczesny ofiar katastrofy smoleńskiej, na dodatek z błędem ortograficznym, i jak by tego było mało, aleja 96 dębów (każdy dąb symbolizuje jedną ofiarę). Dęby zasadzone są tak blisko siebie, że jak podrosną Podmiot liryczny to człowiek mądry, doświadczony życiowo, potrafiący czerpać radość z małych rzeczy. Nie odnosi się do ludzi z wyższością, życzliwie próbuje przekazać swoim słuchaczom receptę na spokojne i szczęśliwe życie. Czuje więź ze zwykłym człowiekiem, zna doskonale jego problemy i słabości. Pomimo widocznego archaizmu, wykonany z takich materiałów dom, może być nowoczesny oraz zapewniać pełen komfort życia, łącząc w sobie najnowsze technologie i rozwiązania techniczne. Te znane od stuleci materiały - drewno i kamień właśnie przeżywają renesans i coraz częściej pojawiają się nie tylko pod naszymi stopami, ale Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. inwestować nie tylko w infrastrukturę funkcjonalną, ale i symboliczną. [reklama] Narcyz Sadłoń w rozmowie z Gazetą Wyborczą pytany, dlaczego akurat w tym miejscu miałaby stanąć pomnik przypomniał, że Butorowy Wierch znajduje się przy drodze przejazdu Jana Pawła II w 1997 r. przez Podhale: Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Chcesz otrzymywać informacje o nowościach w naszym sklepie?Wpisz swój adres e-mail! (N104b) Dyplom z drewna i kamienia Semak Trophy Dostępność: SKLEP ZAMKNIĘTY. PROSZĘ NIE SKŁADAĆ ZAMÓWIEŃ zdjęcie jest tylko przykładem możliwości wykonania dyplomu Dyplom drewniano-kamienny N104bRozmiary: wysokość: około 27 cm - zależnie od kamienia podstawa: 15 x 12 x 8 cm Materiały Podstawa dyplomu wykonana z drewna. Na podstawie osadzony kamień "łamany" piaskowiec. Tabliczka z treścią - grawerowana w złotym lub srebrnym wykonane ze sklejki. Wykończenie Podstawa bejcowana na ciemny brąz (palisander), kamień naturalny - każdy egzemplarz ma inny kształt i wycięte ze sklejki w naturalnym kolorze, na niej wygrawerowany laserowo ze złotego laminatu z wygrawerowanym tekstem osadzona na deseczce ze sklejki i całość przymocowana do podstawy drewnianymi tabliczki wycięta w kształt gór i zwieńczona linią wyciętą z pomalowanej na brązowo sklejki. Dodatkowe informacje Na dyplomie można wykonać dowolny grawer mieszczący się na dostępnej powierzchni płytki być to dowolny tekst oraz niektóre elementy na kamieniu może być z dyplomów jest inny, zawsze występują różnice rozmiarów i kształtu kamienia, układu słojów, pęknięć drewna. Zamawiana ilość : cena 1-5:75,00 zł6-20:70,00 zł21-50:65,50 zł50-:60,00 zł Lista ofertzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 08:42:58kup terazzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 08:12:17kup terazzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 06:16:30kup terazzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 04:25:54kup terazzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 03:58:40kup terazzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 00:36:53kup terazzakończona 29 kwietnia 2022 o godzinie 00:03:10kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 22:40:08kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 19:50:05kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 16:33:50kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 14:42:31kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 14:11:51kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 14:09:55kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 13:18:36kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 11:51:22kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 10:19:22kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 09:34:15kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 08:54:42kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 08:54:42kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 08:54:42kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 08:54:42kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 08:54:41kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 06:30:59kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 05:54:22kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 05:41:20kup terazzakończona 28 kwietnia 2022 o godzinie 04:00:18kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 21:16:25kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 21:16:25kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 20:26:01kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:15:00kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:01:10kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:01:07kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:00:47kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:00:46kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:00:46kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:00:46kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 19:00:46kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:58:05kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:55:16kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:52:36kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:50:03kup terazzakończona 27 kwietnia 2022 o godzinie 18:50:02kup teraz PARKSIDE ZESTAW WIERTEŁ DO DREWNA I KAMIENIA 18 SZTKod producenta: PARKSIDE PHSB 2 A1 18 SZTMarka: ParksideRodzaj wiertła: zestaw wiertełTyp mocowania: innyZastosowanie: do drewnaEAN: 40553342512599 wierteł do drewna wykonanych ze stali węglowej. 9 wierteł do kamienia ze stali węglowej z płytkami ze stopu twardego. 18 elementów. W odpornej kasecie - 2 szt4mm - 2 szt5 mm - 2 szt6 mm - 1 szt8mm - 1 szt10m - 1 sztW odpornej kasecie FABRYCZNIE!WYGLĄD FAKTYCZNY ZA ZDJĘCIACH!OKAZJA!! Nowoczesne altanki metalowe i z kamienia Altany ogrodowe kojarzone są na ogół z drewnianymi, przytulnymi budowlami i właśnie w takich formach najczęściej występują. Najważniejsze jest to, aby altankę dopasować do klimatu naszego ogrodu. Jeśli cenimy klasyczne formy, eleganckie a zarazem nowoczesne rozwiązania to doskonałym pomysłem będzie budowa altany z kamienia. Ta propozycja szczególnie polecana jest do dużych przestrzeni. Wykorzystany do budowy drogi materiał w postaci kamienia naturalnego, granitu lub piaskowca decyduje o znacznej kosztowności tego typu inwestycji, natomiast profesjonalne wykonanie gwarantuje efektowny rezultat. Są to jednocześnie budowle niezwykle trwałe, odporne na działanie czynników atmosferycznych. Nie nagrzewają się tak szybko jak standardowe materiały budowlane, więc zapewniają przyjemny chłód podczas letnich upałów. Ponadto są trudne w wykonaniu, dlatego ich realizacje zleca się na ogół profesjonalnym firmom. Istotne jest ich odpowiednie dopasowanie do otoczenia; najlepszy efekt mamy wówczas gdy elewacja domu, ogrodzenie i chodniki utrzymane są w tym samym „kamiennym” stylu. Altanki z kamienia zwieńczone są najczęściej za pomocą dachów o drewnianej konstrukcji, pokryte drewnianym gontem. Podłogi natomiast są na ogół wykonane z betonowej kostki lub odpowiednio ułożonych płyt piaskowca. W tego typu budowlach zazwyczaj wznosi się trzy lub nawet tylko dwie ściany, częściowo zabudowane, aby gwarantowały właściwą cyrkulacje powietrza w przypadku korzystania z grilla umieszczonego wewnątrz altanki. Natomiast do małych, nowoczesnych ogrodów idealnie nadają się metalowe altanki, wykonane z aluminiowych, gęsto rozstawionych prętów. Ich forma, sprawiająca wrażenie lekkich konstrukcji może okazać się doskonałym elementem służącym do zabudowy niedużych przestrzeni. Stalowy budulec łatwo ulega zniszczeniu, dlatego należy pamiętać o użyciu specjalnych środków do ochrony przed korozją. Metalowe altanki są proste w montażu, więc najczęściej kupowane w formie gotowych elementów, które należy w odpowiedni sposób ze sobą połączyć. Do zestawu dołączane jest poliestrowe lub płócienne (w elegantszych wersjach) poszycie chroniące przed nadmiernym słońcem. Można także zdecydować się na osobny zakup daszku, który następnie mocuje się do aluminiowych prętów. Do metalowych altanek warto dokupić meble na żeliwnych stelażach; wówczas cały zestaw będzie prezentował się elegancko i nowocześnie. Architektura ogrodowa to nie tylko urocze i przytulne drewniane domki. To także eleganckie, duże altany z kamienia oraz designerskie, metalowe stelaże okryte lekkim, przewiewnym materiałem. Najważniejsze jest to, aby wybrana konstrukcja była zgodna z klimatem ogrodowej przestrzeni. Zobacz surowe wnętrza kościoła św. Katarzyny i poznaj jego historię. W wieży ma podobno najdokładniejszy zegar na świecie, w prezbiterium grób słynnego astronoma, a posługują w nim duchowni, których zakon wywodzi się z Ziemi Świętej. W dwudziestym czwartym odcinku cyklu Niezwykłe świątynie Trójmiasta prezentujemy kościół św. Katarzyny w Gdańsku. Piorun uderzył 3 lipca 1905 r. Z dymem poszedł poszedł ozdobny hełm wieży, a w ogniu stopiły się dzwony carillonu z XVIII wieku. - Jak nie piorun, to pożar. A później kolejny. Pechowa ta wieża kościoła św. Katarzyny - kręci głową jeden z gdańskich architektów, po czym dodaje: - A przecież przez tyle stuleci było całkiem spokojnie. Katarzynka z wieku na wiek rosła w dokładnie najstarszy kościół parafialny Gdańska zaczął "rosnąć" - nie wiadomo. Pierwsza wersja: obiekt sakralny mógł istnieć w tym miejscu już w X wieku, bo znaleziono szkielety w trumnach i datowano je wstępnie na wiek X. Druga wersja: kaplicę lub kościół wzniesiono - jak głosiła tradycja - w XII wieku. Z kolei trzecia wersja mówi o tym, że kościół istniał już na pewno w XIII Początki kościoła wiązałbym z rokiem 1227, kiedy kapelan książęcy Wilhelm objął kościół jako proboszcz. Z kolei kilkadziesiąt lat później, w 1263 roku, po raz pierwszy pojawia się wzmianka o patronce kościoła, czyli o świętej Katarzynie, która jednocześnie była patronką Gdańska. Świątynia z XIII wieku nie była jednak tą, którą obecnie znamy. Rozbudowa do dzisiejszych rozmiarów rozpoczęła się bowiem w 1379 roku - opowiada Andrzej Januszajtis, znawca dziejów Gdańska. Zbudowano korpus składający się z trzech naw, jednonawowe prezbiterium, zakrystię i kruchtę. Następnie prezbiterium rozbudowano o kolejne dwie nawy i wzniesiono masywną wieżę z bocznymi kaplicami. Na ozdobny hełm wieża musiała zaś czekać do 1634 r. - Trudno wyobrazić sobie panoramę Starego Miasta bez tego właśnie hełmu Katarzynki, bo tak pieszczotliwie nazywany jest kościół - zachwyca się architekt i urbanista prof. Wiesław Gruszkowski. - Do tego piękne sklepienia, których kościół św. Katarzyny ma jedenaście rodzajów. Niegdyś znajdowały się tu również potężne 50-głosowe organy, osiemnaście ołtarzy i dziesięć kaplic - zaczyna wyliczać Andrzej Januszajtis. Zaczyna, bo to początek długiej listy zabytków, które zdobiły lub też nadal zdobią kościół św. Katarzyny. Są epitafia słynnych postaci związanych z Gdańskiem, jest też unikatowa manierystyczna ambona i carillon. Pierwszy pochodził z XVIII wieku i składał się 35 dzwonów. Wygrywał melodie chorału protestanckiego. Kolejny zamontowano po pożarze, który spowodował piorun. Podobno gdańszczanie tak przyzwyczaili się do carillonu, że nie mogli się bez niego Ten kościół był na drugim miejscu po Kościele Mariackim - tak znawca dziejów Gdańska podsumowuje dawną rangę świątyni pod wezwaniem św. Katarzyny. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat świątynia przeżyła jednak dwie potężne tragedie i do dziś walczy o odzyskanie choć części dawnej świetności... Dzwony potrzebne III Rzeszy i niespodzianka na cmentarzysku Jan Kurowski zamiatał ulice. Nie mógł liczyć na więcej w hitlerowskim Gdańsku. Był w końcu Polakiem, któremu udało się wyjść cało z niemieckiego obozu. Odtąd szczytem możliwości dla przedwojennego członka Klubu Sportowego "Gedania" miała być miotła. Niespodziewanie udało mu się jednak zdobyć pracę w firmie budowlanej Albert Falck. - Zmontowano ekipę, było nas tylko dwóch Polaków - Toporek i ja, resztę stanowili Niemcy. To był wiosna, chyba maj, kiedy zaczęliśmy demontaż. Ze stoczni sprowadzono liny stalowe, kołowroty. Zdjęcie małych dzwonów, a było ich 36, nie było trudne. Natomiast blisko dwa miesiące pracowaliśmy nad największym, środkowym dzwonem - wspominał Jan Kurowski na łamach "Dziennika Bałtyckiego" z 1976 roku. Demontaż dzwonów kościoła św. Katarzyny nie był przypadkowy. Był 1942 rok. III Rzesza prowadziła wojnę na wielu frontach. Przemysł ciężki potrzebował surowców. Masowo demontowano więc dzwony. - Firma znalazła specjalny wóz do ciężkich przewozów. Załadowaliśmy dzwon na platformę zaprzężoną w cztery konie i tak jechaliśmy przez miasto. Kazano nam jechać na bocznicę towarową we Wrzeszczu. Po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że wszystkie dzwony z bocznicy zostały wywiezione. Wtedy nie wiedzieliśmy dokąd - ciągnął dalej swoją opowieść Jan carillon trafił w głąb Niemiec. Mimo że jego dzwony skazane zostały na przetopienie, przetrwały wojnę. Znaleziono je na cmentarzysku dzwonów w Hamburgu. Po czym za zgodą brytyjskich władz okupacyjnych 28 dzwonów carillonu trafiło do ewangelickiego kościoła Najświętszej Marii Panny w Lubece. Dzięki wysiłkowi zegarmistrza o nazwisku Behrens udało się uruchomić Gdy zaś poczekamy na wybicie pół lub całej godziny, wówczas z wysokości wieży południowej spływają na dół wspaniałe dźwięki kurantów z kościoła św. Katarzyny. (...) Do uszu słuchaczy dochodzą różne melodie, stosownie do okresów roku kościelnego, podczas gdy dzwony zwołujące (wiernych) na służbę Bożą znajdują się w wieży północnej - informuje powojenny przewodnik po - lubecką i gdańską - poza carillonem łączy także wspólny los podczas II wojny światowej. Obie legły w gruzach. Pierwsza spłonęła podczas potężnego brytyjskiego nalotu w 1942 r. Drugą strawił ogień trzy lata później - podczas walk o miasto i naśladowcy proroka Eliasza Zobacz dawny kościół świętych Eliasza i Elizeusza (obecnie pod wezwaniem św. Józefa), gdzie przez kilkaset lat posługiwali karmelici. - Pozbawiona hełmu wieża sterczała samotnie, a niegdyś piękna, wschodnia elewacja kościoła św. Katarzyny wyglądała dramatycznie. Patrząc na to, co pozostało ze świątyni, dało się odczuć pełnię dramatu wojennego - wspomina Wiesław Gruszkowski, który przed wojną studiował architekturę we Lwowie, a wiosną 1945 roku przyjechał do zamieszkał na Dolnym Mieście i postanowił dokończyć studia na Politechnice Gdańskiej. Podczas pieszych wędrówek przez zrujnowane miasto nierzadko sięgał po aparat. Wykonując zdjęcia szczególnie upodobał sobie kościół św. Wydawałoby się, że miasto jest definitywnie zamordowane, ale drzewa mówiły, że to nieprawda. Opalone i osmolone zaczęły wypuszczać pączki i liście. To dawało nadzieję - opowiada dziś już 93-letni dla kościoła św. Katarzyny pojawiła się wraz z nowymi gospodarzami. W 1945 roku świątynię przejął zakon, który wywodzi się z Ziemi Świętej. Jego pełna nazwa to Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. W skrócie: karmelici. - Nazwa naszego zakonu pochodzi od miejsca, w którym przebywał i modlił się święty prorok i pustelnik Eliasz. Wiemy, że groty na Górze Karmel zamieszkiwali pustelnicy, którzy prowadząc samotne życie wzorowali się na Eliaszu. Z takich właśnie ludzi powstał zakon, którego regułę zatwierdził papież w 1226 roku - wyjaśnia o. Bogdan Meger, przeor klasztoru karmelitów w Gdańsku. Z powodu konfliktu chrześcijańsko-muzułmańskiego karmelici zmuszeni zostali do opuszczenia Palestyny. Cześć zakonników przedostała się na Sycylię. Ci, którzy zostali, zginęli śmiercią męczeńską z rąk Saracenów. Klasztor na Górze Karmel spłonął. Z Sycylii ocaleni zakonnicy ruszyli do południowej Francji i dalej do Anglii. W Gdańsku pojawili się w 1391 r. Dzięki datkom ofiarodawców i poparciu władz krzyżackich, na terenie Młodego Miasta - prawdopodobnie nieopodal dzisiejszej ul. Jana z Kolna - stanął karmelicki klasztor. Jednak w połowie XV wieku Młode Miasto - założone i popierane przez Krzyżaków - zostało zniszczone. Wprawdzie kościół wraz z klasztorem przetrwały, ale władze Gdańska, w obawie przed wrogimi wojskami, wolały zburzyć budowle i przenieść karmelitów do Starego Miasta. Tu biali mnisi - bo tak nazywano ich w średniowieczu - rozpoczęli budowę ceglanej świątyni, znanej dziś jako kościół św. Józefa . Posługiwali w nim aż do 1823, kiedy władze Prus dokonały kasaty. Część klasztornych zabudowań przejęło pruskie wojsko, a w 1840 r. powołano parafię św. Józefa. Karmelici powrócili do Gdańska ponownie w 1945 r. Dawna świątynia zajęta była już jednak przez Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Zakonnicy z Góry Karmel postanowili więc osiąść przy kościele św. "Katarzynka" i Daniel w jaskini lwów Odgruzowywanie, porządkowanie, w końcu rozpoczęcie żmudnej odbudowy. A po kilku latach prac budowlana katastrofa. W 1953 r. sztorm nie miał litości dla zrujnowanego kościoła. Pod naporem wiatru runął południowy szczyt prezbiterium i pozostałości sklepień. Karmelici dalej więc zmagali się z tonami gruzu. W końcu jednak nastąpił przełom w odbudowie. Po 1956 roku mury zyskały żelbetowy wieniec stabilizujący konstrukcję. Odbudowano też dachy, część korpusu oraz szczyty nad prezbiterium i w kaplicach południowych. Po czym na początku lat 70. ubiegłego wieku zrekonstruowano ozdobne sklepienia kryształowe w nawach bocznych. Najbardziej spektakularna część odbudowy miała jednak dopiero nadejść. Karmelici złożyli prośbę do Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku o przywrócenie kościołowi charakterystycznego hełmu. - Są bardzo poważne odpowiedzi ustne i obietnice, że hełm ma być odbudowywany w planie pięcioletnim. Daj, Boże! W tej intencji odprawiliśmy mszę świętą - cieszył się jeden z karmelitów na kartach zakonnej kroniki. Budowlana operacja rozpoczęła się jesienią 1974 r. Jedna z gazet nadała jej kryptonim "Katarzynka". - Zadanie nie jest proste. Na szczycie 44-metrowej wieży trzeba umieścić konstrukcję wysokości 32 metrów - tłumaczył "Głos Wybrzeża". Dlatego prace podzielono na kilka etapów. W listopadzie 1974 r. umieszczono na wieży stalową konstrukcję o wadze siedmiu ton. W kolejnym roku potężny dźwig "Coles-Centurion" podniósł dwie wieżyczki, a następnie dostarczył na kościelną wieżę dwuczłonowy hełm. Po czym, na koniec, w górę powędrowały kolejne dwie wieżyczki. Po 20 latach od czasów wojny kościelną wieżę znów wieńczył hełm. Pojawiła się też szansa na odzyskanie części wyposażenia. Niemcy, którzy obawiali się nadchodzącej Armii Czerwonej, w latach 1944-45 ukryli cenniejsze wyposażenie Katharinenkirche we wsiach Lisewo i Lichnowy oraz w Kończewicach na Żuławach. Dzięki temu wiele zabytków powróciło po wojnie do świątyni. Sensacją było jednak opisywane przez lokalną prasę odnalezienie dziewięciu cennych obrazów, które zdobiły niegdyś emporę kościoła św. Katarzyny. Płótna przez lata spoczywały w... składnicy konserwatorskiej w Oliwie. - Dotychczas uważano je za mało wartościowe. Okazało się, że obrazy powstały w 1608 roku i pochodzą z pracowni nieznanych mistrzów gdańskich. (...) Obrazy przedstawiają sceny biblijne Daniela w jaskini lwów, ścięcie głowy Holofernesa przez Judytę i odwiedziny Hioba - rozpisywał się "Wieczór Wybrzeża". Karmelici jednocześnie starali się o odzyskanie dzwonów carillonu. W latach 70. jeden z zakonników, przy okazji odwiedzin rodziny w Republice Federalnej Niemiec, trafił na broszurę opisującą kościół Najświętszej Maryi Panny w Lubece. Na jednej ze stron była wzmianka o tym, że dzwony pochodzą z kościoła św. Katarzyny. Zanim jednak sprawa carillonu miała swój finał, w gdańskiej świątyni dokonano sensacyjnego odkrycia. Klerycy znaleźli grób astronoma, a mieszkaniec przedwojennego Gdańska zawalczył o carillon - Po wstąpieniu do zakonu w latach 80., jako młody kleryk przyjechałem do Gdańska. Kościół był wtedy otwarty dla wiernych, ale trzeba było jeszcze odgruzować dwie nawy prezbiterium. Od starszych zakonników słyszeliśmy, że gdzieś w kościele pochowany jest słynny gdańszczanin. Nie jestem ani browarnikiem, ani astronomem, ani też rajcą miejskim. Ale Jan Heweliusz jest mi bardzo bliski, bo przez przypadek - my, klerycy - dokopaliśmy się do jego nagrobnej płyty - opowiada z uśmiechem obecny przeor gdańskich karmelitów. W klasztorze radość. Klerycy znaleźli grób Jana Heweliusza przed świętami Bożego Narodzenia 1986 r. Akurat tuż przed kolejnym rokiem, w którym miano obchodzić 300-lecie śmierci gdańskiego astronoma. To nie był jednak koniec dobrych wieści dla kościoła. Niecałe dwa lata później na kościelną wieżę trafił cariilon. Wcześniej w Gdańsku pojawili się filmowcy pracujący nad filmem "Blizny". Hans Eggebrecht grał rolę Niemca mieszkającego w Wolnym Mieście Gdańsku. Nie był zawodowym aktorem, tylko naturszczykiem. Urodził się w mieście nad Motławą i spędził w nim kilkanaście lat życia, po czym jako żołnierz Wehrmachtu trafił na front wschodni. Prawie pół wieku później stał w otoczeniu filmowców wewnątrz kościelnej Zobaczyłem, że świątynia jest odbudowana, carillonu jednak brak. Wtedy zrodziła się we mnie nieodparta chęć pomocy w odbudowie niegdyś wspaniałego instrumentu - tłumaczył Hans Eggebrecht na łamach "Dziennika Bałtyckiego".O swoim pomyśle Niemiec najpierw poinformował Stolicę Apostolską. Kiedy otrzymał aprobatę od papieskiego sekretarza, rozpoczął zbiórkę pieniędzy w Europie. Miał w tym spore doświadczenie. Wcześniej, w czasie stanu wojennego, zbierał fundusze na pomoc dla gdańszczan. Organizował też transporty leków dla tutejszej Akademii Medycznej. W sprawie carillonu okazywał się równie w Gdańsku radzono, czy sprowadzać ocalałe dzwony z kościoła św. Katarzyny, które po wojnie odnaleziono w Lubece. Ostatecznie zdecydowano, że 28 dzwonów odlanych w 1908 roku, jako zabytek nie przedstawia dużej wartości. Zasugerowano więc zamówienie nowego carillonu. 37 dzwonów miała odlać ludwisarnia z holenderskiego Asten. Po kilku latach prac, 31 sierpnia 1989 r., w przeddzień 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej, odbył się pierwszy koncert nowego carillonu kościoła św. Katarzyny. - Początkowo carillon funkcjonował w trybie automatycznym. Zdarzyło się jednak, że Grzegorz Szychliński z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, zobaczył w Holandii prawdziwy carillon, na którym można było grać ręcznie. No i... zakochał się w tym instrumencie. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku pojawiła się więc klawiatura i traktura, a liczba dzwonów wzrosła do 49 - opowiada Monika Kaźmierczak, która od lat wygrywa na instrumencie najróżniejsze melodie. Od chorału gregoriańskiego, po protestanckie pieśni i amerykańskie kolędy. Zdarzył się jednak okres, kiedy carillon zamilkł na prawie sześć lat. Wszystko przez pożar, który wybuchł w świątyni 22 maja 2006 roku. Bronili wieży i ratowali bezcenne dzieła sztuki - Tego dnia modliłam się w kościele św. Katarzyny, a kiedy później szłam ulicami miasta, ktoś krzyknął: kościół płonie! Spojrzałam w stronę świątyni i zobaczyłam słup ognia i dymu - opowiada Alina, która ze łzami w oczach obserwowała tragiczny pożar z 22 maja 2006 o dymie wydobywającym się z kościoła straż pożarna otrzymała o godz. Pierwszy wóz strażacki dojechał na miejsce cztery minuty później. Za nim pojawiły się kolejne. - Stan, który zastaliśmy, był przerażający. Płonęła większość poszycia dachowego, a ogień zaczynał obejmować też wieżę - wspomina brygadier Jakub Zambrzycki, zastępca komendanta miejskiego PSP w Gdańsku. Pierwsze wozy strażackie, które pojawiły się na miejscu, zaatakowały płomienie wodą z poziomu ulicy Katarzynki. Kiedy dotarły mechaniczne podnośniki i drabiny, strażacy ze wzmożoną siłą próbowali zdławić ogień szalejący na dachu. Silne podmuchy wiatru nie sprzyjały jednak akcji gaśniczej. Ogień rozprzestrzeniał się w szybkim tempie. Strażacy poza walką z płomieniami na dachu, rozpoczęli też zawziętą obronę kościelnej wieży. Po godz. 15 dach się jednak zawalił, a ogień przedostał się na hełm. Na oczach tłumów gdańszczan strażacy wygrali z płomieniami batalię o wieżę. Rozpoczęła się też akcja ratunkowa we wnętrzu kościoła. Do środka wpadli strażacy. Dołączyli do nich dr Jacek Friedrich i dr Jacek Kriegseisen - dwaj historycy sztuki. - W środku było gorąco jak w saunie, zaczęły też odpadać fragmenty sklepień - wspomina pierwszy z nich. Mimo pożaru szalejącego nad sklepieniami, zabytki stały i wisiały na swoich miejscach. Historycy sztuki razem ze strażakami rzucili się do rozmontowywania i wynoszenia zabytków. - Biegaliśmy przy bocznych ścianach, bo środkiem kościoła byłoby zbyt niebezpiecznie - opowiada historyk akcji zapadały dramatyczne decyzje, które dzieła ratować. Ciężkie i mocno przytwierdzone barokowe epitafia musiały zostać. Ogromny obraz Bartłomieja Milwitza "Wjazd Chrystusa do Jerozolimy" również. Historycy sztuki nie chcieli wycinać go z ramy nożami. Wykalkulowali, że podobnie jak inne zabytki znajdujące się przy bocznych ścianach, powinien przetrwać. Bo sklepienie, jeśli miałoby runąć, to na środek świątyni. Ratować trzeba było za to między innymi ołtarz cechu rzeźników i "Ukrzyżowanie" - duży obraz Antoniego Möllera. W pośpiechu rozebrano też bogato zdobione baptysterium. Wynoszono z kościoła, co tylko się dało. - Pamiętam, jak we dwóch chcieliśmy podnieść któryś z ołtarzy - wspomina bryg. Zembrzycki, chłop jak dąb, któremu krzepy nie brakuje: - Nie dało rady we dwóch. Ciężki był jak... Chyba z dębu był robiony. Na szczęście zespół się powiększył i uratowaliśmy tym samym czasie trwała akcja ratunkowa wewnątrz wieży. Strażacy i pracownicy Muzeum Zegarów Wieżowych walczyli o cenne eksponaty. - W środku było jak w piekarniku, a wąskie schody wieży zamieniły się w rwący potok. Zwyciężyła jednak adrenalina i chęć ewakuacji bezcennych dóbr kultury - podsumowuje gaszenia pożaru kościoła trwała 23 godziny. Aby poskromić ogień strażacy zużyli 420 metrów sześciennych wody i 1600 litrów środków pianotwórczych. Zdemontowane i zawilgocone dzieła sztuki wkrótce trafiły do konserwacji. Sąd orzekł później, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej spowodowane przez niesprawne narzędzie dekarza. Wcześniej rozpoczęła się żmudna odbudowa świątyni. Podobno najdokładniejszy zegar świata i szkaplerz, który ocalił karmelitów Regularne koncerty carillonu powróciły po sześcioletniej przerwie. - W tej chwili trwa montaż okien z pięknym szkłem witrażowym. Ponadto jeśli Pan Bóg pozwoli i będą środki, w przyszłym roku zakończylibyśmy izolację wewnętrzną - wylicza przeor karmelitów. Jest listopad 2013 r. W ciągu siedmiu lat odbudowano większość tego, co zdołał zniszczyć pożar. W skrócie: wykonano dachy nad prezbiterium i nawami, odrestaurowano elewację wieży i zadbano o hełm. Wyremontowano też sklepienia świątyni i zabezpieczono ją przed wilgocią. Ponadto do kościoła zaczęło powracać po konserwacji zabytkowe wyposażenie. Prace związane z odbudową pochłonęły już ok. 12 mln złotych. Większość pieniędzy wyłożyło miasto Gdańsk oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tuż po tragedii dołożyły się też Sopot, Gdynia, Rumia, Warszawa, Łódź i powiat Wejherowo. Datki na odbudowę składały również osoby, dla których kościół św. Katarzyny z różnych względów był bliski. Sześć lat po pożarze ponownie zabrzmiało 49 dzwonów. Przy tej okazji Monika Kaźmierczak, jak zwykle próbowała obalić funkcjonujące jeszcze stereotypy dotyczące gry na Każdy dzwon ma swój klawisz, także nie biegamy - jak to niektórzy myślą - z młotkami i nie uderzamy w dzwony. Mamy cywilizowaną klawiaturę, dzięki której możemy grać najrozmaitsze utwory - uśmiechała się carillonistka. Kilkadziesiąt metrów pod carillonem, w kościelnej wieży, zagościło ponownie Muzeum Zegarów Wieżowych. Na jednym piętrze stanęły mechanizmy wykonane ręcznie w kowalskich i ślusarskich warsztatach do XVIII wieku. Wśród nich zobaczyć można zegar wieżowy z gdańskiego kościoła św. Trójcy i kolebnik z klasztoru norbertanek w Żukowie. - To jeden z kilku zachowanych w stanie nienaruszonym kolebników w Europie. Mierzył on czas w zegarach jeszcze przed Galileuszem - wyjaśnia Grzegorz Szychliński, kierownik Muzeum Zegarów Wieżowych, które jest oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Piętro wyżej prezentują się z kolei zegary wyprodukowane w fabrykach w XIX i XX wieku. Jeden z nich pochodzi z Wysp Brytyjskich i ma taką samą konstrukcję jak słynny londyński Big Ben. Perełką w muzeum jest także jedyny w swoim rodzaju zegar To pierwsze urządzenie mierzące czas w oparciu o zjawisko, które przebiega poza ziemią. Chodzi o pulsary, czyli gwiazdy neutronowe, które emitują w przestrzeń kosmiczną puls elektromagnetyczny o niezwykłej stabilności. Nasz zegar korzysta z sześciu pulsarów, które oddalone są od nas w granicach od tysiąca do dziesięciu tysięcy lat świetlnych - wyjaśnia Grzegorz Szychliński. Kustosz Muzeum Zegarów Wieżowych opowiada Katarzynie Moritz o najciekawszych eksponatach. Kustosz muzeum nie kryje zadowolenia, bo zegar pulsarowy będzie prawdopodobnie najdokładniejszym zegarem na świecie. - Co więcej, jest niezależny od zjawisk przebiegających na Ziemi czy wręcz w naszym Układzie Słonecznym - dodaje ciągu tegorocznego lata zegarowe mechanizmy obejrzało ponad sześć tysięcy turystów. W tym wielu z Niemiec i Rosji. Tymczasem w kościele zakonnicy posługują jak dawniej. Wierni przyzwyczajeni do chłodu i surowych murów świątyni przychodzą na msze święte i nabożeństwa. Wielu z nich należy do Rodziny Karmelitańskiej. Na szyjach noszą szkaplerze, czyli dwa kawałki sukna na tasiemkach lub specjalny medalik. - Historia szkaplerza sięga XIII wieku. Wtedy to wydawało się, że karmelici przestaną istnieć. Przełożony zakonu i wielki czciciel Maryi, Szymon Stock, błagał więc Najświętszą Maryję Pannę o pomoc. Matka Boże ukazała mu się, następnie podała szkaplerz i powiedziała: "Przyjmij najmilszy synu szkaplerz twego zakonu jako znak mego braterstwa, przywilej dla ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania" - opowiada przeor. Zakon przetrwał trudne czasy i zaczął nawet zakładać nowe klasztory. Według historii Kościoła, Matka Boża poleciła jednemu z papieży, aby opiekował się karmelitami i Bractwem Szkaplerznym. Zarówno zakonnicy, jak i osoby świeckie mogły otrzymać nadzwyczajną łaskę, znaną jako przywilej sobotni: "Ja, ich Matka, w pierwszą sobotę po ich śmierci, wyzwolę ich z czyśćca i zawiodę na górę życia wiecznego".- Oczywiście, nie samo noszenie szkaplerza daje zbawienie - zaznacza o. Meger i zaraz dodaje: Ten, kto odziany jest w szkaplerz, powinien naśladować Maryję i prowadzić chrześcijańskie dnia każdego miesiąca noszący szkaplerze przychodzą do kościoła św. Katarzyny na karmelitańskie czuwanie z Matką Bożą Szkaplerzną. Wedle tradycji modlą się przeważnie przed obrazem Matki Bożej Trembowelskiej lub Matki Bożej Bołoszowieckiej, a po mszy i błogosławieństwie spoglądają - tak jak pozostali wierni i turyści - na postępy w odbudowie W dobie kryzysu dzielicie się z nami pełnym sercem tym, czego sami macie tak niewiele i za to chcemy wam bardzo podziękować i powiedzieć: Bóg zapłać! - kończy przeor gdańskich karmelitów. Odpust w kościele św. Katarzyny przy dźwiękach carillonuOjcowie karmelici i dyrekcja Muzeum Historycznego Miasta Gdańska zapraszają na uroczystość odpustową św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Mszy świętej, która odprawiona zostanie w poniedziałek 25 listopada 2013 r. o godzinie przewodniczyć będzie przełożony Polskiej Prowincji Karmelitów o. Tadeusz Popiela. Oprawa muzyczna: Polski Chór Kameralny pod dyrekcją Jana Łukaszewskiego oraz Monika Kaźmierczak grająca na carillonie. Niegdyś pochowano przy nim pomorskich rycerzy zamordowanych przez Krzyżaków, a dziś znany jest z mszy świętych dla przedszkolaków. Zobacz średniowieczny kościół św. Jakuba w Oliwie. Do jego budowy parafianie potrzebowali ponad milion dwieście tysięcy cegieł. Zobacz gdyński kościół św. Antoniego Padewskiego wraz z klasztorem franciszkanów.

nie budujcie mi świątyń z drewna i kamienia